Strona Główna ˇ Forum ˇ Zdjęcia ˇ Teksty ˇ Szukaj na stroniePiątek, Marca 29, 2024
Nawigacja
Portal
  Strona Główna
  Forum
  Wszystkie teksty
  Mapa serwisu

Ilustracje
  Galeria zdjęć
  Album
  Stare mapy
  Stare pieczęcie

Teksty
  Historia
  Przodkowie
  Czasy Pawlikowskich
  Czasy przedwojenne
  II wojna światowa
  Po wojnie
  Zasłużeni Milnianie
  Adolf Głowacki:
Milno - Gontowa
  Ze starych gazet

Plany zagród
  Mapka okolic Milna
  Milno - Bukowina
  Milno - Kamionka
  Milnianie alfabetycznie
  Gontowa
  Gontowianie alfabetycznie

Literatura
  papierowa
  z internetu

Linki
  Strony o Kresach
  Przydatne miejsca
  Biblioteki cyfrowe

Konktakt
  Kontakt z autorami

Na stronie
Milno na Podolu
Najnowszy użytkownik:
Malla76
serdecznie witamy.

Zarejestrowanych Użytkowników: 155
Nieaktywowany Użytkownik: 1

Użytkownicy Online:

maria 1 tydzień
Kazimierz 2 tygodni
Jozef 4 tygodni
MarianSz 7 tygodni
Adolf13 tygodni
jola9b17 tygodni
zenekt20 tygodni
Zakrzewski23 tygodni
Adam24 tygodni
dark26 tygodni

Gości Online: 2

Twój numer IP to: 3.234.212.253

Artykuły 331
Foto Albumy 67
Zdjęcia w Albumach 1882
Wątki na Forum 47
Posty na Forum 133
Komentarzy 547
Logowanie
Nazwa Użytkownika

Hasło

Zapamiętaj mnie



Rejestracja
Zapomniane hasło?
Zagłosuj na nas

KRESY

Listy księdza Aleksego Moyseowicza cz.1 1838-1841

LISTY KSIĘDZA ALEKSEGO MOYSEOWICZA
PROBOSZCZA GRECKO-KATOLICKIEGO W MILNIE
część 1: 1838-1841




List z 23 czerwca 1838 - do dziedzica Gwalberta Pawlikowskiego



Wielmożny Panie!

Nim byłem szczęśliwym, zasłużyć na Względy Wielmożnego Pana, już Dobrodziejstwa odbieram.

Z uczuciem najsłodszym, przez Ręce Rachmistrza JP. Kamińskiego doręczone mi Książkę, Koniczynę, i Misling(?) /nieczytelne słowo/ odebrałem, już nawet jednego i drugiego nasienia po części w Ogrodzie posiałem.

Racz Wielmożny Pan najłaskawiej przyjąć moją rzetelną wdzięczność, za te Dobrodziejstwa, bo bez Dobrodziejstw Kollektora obejść się nie mogę, zaszczycać mię Łaskamy, których dawniej doznawałem, lecz razem najłaskawiej raczyć mi nastręczać Sposobności, bym mógł udowodnić, żem jest z najgłębszym Uszanowaniem

Wielmożnego Pana
najniższym Sługą.

Moyseowicz.

Milno die 23 Junii [1]838.




List bez daty (być może grudzień 1838?) - do Ludwika Zawałkiewicza



Wielmożny Panie Dobrodzieju!

Upoważniony Listem Wielmożnego Pana Dobrodzieja [z dnia] 29. 9bris /listopada/ b.r. który 7. Xbris /grudnia/ odebrałem, zaraz nazajutrz udałem się do Dworu, prosząc obydwóch, aby unikając odpowiedzialności i dla zachowania Skarbu od szkody, Pszenicę jak najprędzej odstawili.

P. Ekonom tłumaczył się, że w niczym nie chybił Dyspozycyi jemu pisemnie zostawionej, z mocy której we dwa tygodnie po odjeździe Wielmożnego Pana Dobrodzieja, pszenicę młócić zaczął, że nie mając innego Boiska, dla ciągłej niewygody, tylko w stodole młóci po 35. sztuków, bo się więcej nie pomieści, i za to nawet(?) /nieczytelne słowo/ z nadużyciem, bo po trzy kopy(?) /nieczytelne słowo/, lecz w jednym tygodniu w żaden sposób nad 100. korcy przygotować nie może, że teraz w Niedzielę wychodzi transport 110. korcy, a przeto reszta jeszcze 290 korcy gotowa za tydzień, a druga za dwa tygodnie może być odstawiona.

Tłumaczenie się jego zdawało się być rzetelne, i moim zdaniem, jest to Człowiek czynny równie jak i P. Sędzia w swoim fachu.

Dzisiaj był P. Ekonom w cerkwi, przypomniałem mu czyliby teraz, gdy mróz zaczął, nie możnaby wszelkiej pszenicy przysposobić, odpowiedział, że on tak chce całą siłą poforsować.

Co się tyczy nieporozumień zaszłych między Officialistami, i dawniej i teraz starałem się im przedstawić następności, zdaje się, że się już poznali sami, przynajmniej na teraz, bo się obydwa żalą na siebie.

Za przybyciem Sam Wielmożny Pan Dobrodziej osądzisz, kto ma słuszność, mnie się widzi że obydwa chybili przez swój gorący temperament.

Przy tej sposobności miło mi jest zapewnić Wielmożnego Pana Dobrodzieja, że ile w mojej mocy, staram się zapobiec złej dla Skarbu następności, lecz trudno co wskórać z Człowiekiem zarozumiałym, który żadnego przedstawienia nie przyjmuje, i to co robi, myśli że najlepiej robi - i razem zaręczam Wysoki Szacunek, z którym jestem zawsze

Wielmożnego Pana Dobrodzieja mojego
najniższym sługą

Moyseowicz


[dopisek]

Dla mego najłaskawszego Kollatora, tylko na zasyłaniu najszczerszych życzeń ograniczyć się muszę, o jak byłbym szczęśliwy, gdybym choć raz jeszcze, mógł osobiście moje rzetelne Uszanowanie, oddać.




List z 4 lipca 1841 - do dziedzica Gwalberta Pawlikowskiego



Jaśnie Wielmożny Panie!

Każdego Obowiązkiem być powinno, by w dniu uroczystym Dobroczyńcom swoim, nieść ofiary Dziękczynienia i szczerych życzeń.

Mnie, prócz wdzięczności za Dobrodziejstwa zawsze z szczodrobliwej Ręki Jaśnie Wielmożnego Pana na mnie hojnie zlewające się, odbieram także dowody Szacunku od Osób, od Jaśnie Wielmożnego Pana, w Imieniu Swoim posyłanych, jako też i tutejszych Officialistów, które zapewne z woli tylko i polecenia Jaśnie Wielmożnego Pana takimi są dla mnie i nie doznaję żadnych przykrości, a sam mam wszelkie dogodności, jakich tylko rozumnie mogę żądać.

Wiąże mię także wysoki Szacunek do Osoby Jaśnie Wielmożnego Pana, Której przymioty znam(?) /nieczytelny wyraz/ tylko, ale wyrazić nie jestem w stanie, i przychylności, którę ażeliby w mojej mocy, i aż do życia mego przedłużyć życzyłbym.

Temi powodowany, w zbliżającym się dniu Imienin Jaśnie Wielmożnego Pana, niosę życzenia najszczersze, razem z Ofiarą, by Stwórca Najwyższy Życie drogie Jaśnie Wielmożnego Pana przy wszelkich pomyślnościach, jak najdłużej zachować raczył.

Nowy Dowód Łaski i Dobroczynności Jaśnie Wielmożnego Pana odbieram, gdy żalenie się P. Madeyskiego, jakobym buntował Poddanych, jako Potwarz było uważane.

Jaśnie Wielmożny Panie! Znam moje Obowiązki, nie zapomnę Dobrodziejstw, starania moje w utrzymaniu należytej Uległości Poddanych są zawsze szczere, chociaż nie zawsze pomyślne, bo Parochia moja z dwóch Obrządków połączona, a przeto głos mój drugiej połowy nie zawsze dosięga, zaznaczę jednak, że ile mogę, wszelkiej usilności przykładam, bym udowodnił, żem jest zawsze

Jaśnie Wielmożnego Pana Dobroczyńcy mojego
najniższym Sługą

Alexy Moyseowicz
Paroch w Milnie

die 4. Julii [1]841.


Nie zachowało się do naszych czasów pismo, w którym Felicjan Madeyski, ówczesny rządca w Milnie, oskarża księdza Moyseowicza o buntowanie poddanych. Ale wiemy, jaka była odpowiedź dziedzica Gwalberta Pawlikowskiego. Fragment dyspozycji z 27 kwietnia 1841 roku:

Doniesieniem Twojem względem skarg poddańczych bardzoś mnie zmartwił, i niesłusznie dajesz mi do zrozumienia, iż chłopi zgodę po widzeniu się z księdzem zerwali. Nie księdza to uwiniaj, bo ten jest uczciwy, ale Wasza niekarność tak jak dała przyczynę do tych skarg, tak też i nie pozwoliła dojść ładu. Tyś mój Madejski nie pilnował Bubelli, a ów leniuch i niezdatny, powiedz mu to, jeszcze mnie w ostatnim liście haniebnie ołgał, jeżeli wszystko i to w krótkim czasie nie wróci do porządku, to go oddalę.




List z 17 listopada 1841 - do dziedzica Gwalberta Pawlikowskiego



Milno.

Jaśnie Wielmożnemu Jmci Panu Pawlikowskiemu
Kollatorowi Parafii Milno, i wielu innych
Jaśnie Wielmożnemu Panu i Dobrodziejowi mojemu
w Lwowie lub Medyce.

Jaśnie Wielmożny Panie!

Jedynasty dzień tego miesiąca, dzień Ś. Marcina, był u nas bardzo nieszczęśliwy. O trzy kwadranse na dwunastą w południe, wszczął się Pożar, w najpiękniejszej i najbogatszej Części, Bukowina zwanej, który z okrutnym wiatrem połączony, w przeciągu prawie trzech godzin, całą tą Część wsi w perzynę obrócił, prócz pięciu Gospodarzy, którzy można powiedzieć, cudem ocalały.

Więcej sto Familij bez przytułku, a prawie połowa tych ze wszystkiego ogołoconemi zostały.

Tej wielkiej klęski przyczyna największa, że w każdym Domu po kilka Familij mieszkało, przez co zabudowania mocno były scieśnione, i tym samym ratunek wszelki udaremniony.

Gdyby można dla rozsunienia Osiadłości tak dla tych biednych jako też innych razem mieszkających, gdzie kawał Ziemi oznaczyć, w kilku latach zrobiłoby się drugie Milno, i zdaje mi się, że tu Część Ziemi dla nich ustąpionej, przez Czynsze lub Pańszczyznę, dobrzeby się opłaciła.

Łanek blisko dworu, który Błoto przedziela, Drańczą Górą zwany, dziesięć morgów trzymający, niewiele pożytku przynoszący, mógłby bez szkody Skarbu, kilka takowych pomieścić. Na Halawie także, albo koło Woyciechowskiego, nowe osady mogłyby być poczynione.

Raczy Jaśnie Wielmożny Pan łaskawie przyjąć Zapewnienie, że miło mi jest wyznawać się zawsze Jaśnie Wielmożnego Pana najłaskawszego Dobroczyńcy mojego
najniższym Sługą.

Moyseowicz.

Milno die 17. 9bris 1841.




List z 17 listopada 1841 - do Ludwika Zawałkiewicza



Wielmożny Panie Dobrodzieju!

Z doniesień tutejszych Officialistów wiadomo Wielmożnemu Panu Dobrodziejowi, jak straszną klęskę dnia 11 9bris /listopada/ b.r. w dzień Ś. Marcina Milno poniosło.

Z całej najpiękniejszej i najbogatszej Części Milna, Bukowiną zwanej, tylko pięciu Gospodarzy ocalało, reszta wszyscy, przez straszny pożar, ze wszystkiego ogołoceni zostali a wszelkie starania przerwania Ognia były daremne, gdyż w kilku miejscach na raz Ogień się szerzył.

Prócz okropnej burzy, przyczyniło się do tego nieszczęścia ściśnienie Budynków, gdyż po kilka Familii pod jednym Numerem mieściło się.

Teraz projekt mój, jeżeli zezwolenie Wielmożnego Pana Dobrodzieja uzyska, mógłby się urzeczywistnić, żeby Osadę Milno rozszerzyć.

Zdaje mi się, że Łanek Drańczą Górą zwany, do Lasu ciągnący się, prócz tego niewiele pożytku przynoszący, 9. morgów trzymający, mógłby na zabudowanie się na kilku mieszkańców być podzielony, lub też na Halawie, albo koło Woyciechowskiego, kawałek Lasu wykarczowany.

Miód przeszłego tygodnia zgotowany, spodziewam się że się nieźle udał, chociaż wiele mieliśmy przeszkód przez brak naczynia. Beczki dopiero robić musiano, gdyż Półbeczki z Miodu mocno ciekły.

Po przecedzeniu i wyrobieniu powinno być trzy Beczki Miodu, Wosku wydało funtów 88. wideńskich, a Patoki zostało czystej jeden cały, drugi może dwa Garncy niepełny Półbeczek.

W tym tygodniu cedzi się dopiero, co powoli zapewne cały tydzień potrwa, bo Miód tłusty - po przecedzeniu zaprawi się, by robił, lecz niemożna go zabierać póki niewyrobi, co zapewne ze cztery tygodnie potrwa.

Przy robieniu tego Miodu moje dwóch Ludzi, woszczynę przepłukiwali, Miód gotowali i Wosk gotowali i wyciskali - mój także Kociołek do gotowania dałem i moją Prasę do wyciśnienia Wosku, sam zaś doradzałem, by wszystko należycie się zrobiło, mam nadzieję że wszystko dobrze się zrobiło, obawiam się tylko, żeby Miód w dwóch Beczkach nie nabrał nieprzyjemnego Smaku, a z tej przyczyny, że gdy Beczki z Półbeczków przerobione mocno na wszystkie strony ciekły, przeto Miód zgotowany w kadź hołowiczną musiał być wylanym, gdzie póki nowe Beczki nie były zrobione, przez kilka dni stać musiał; lecz może i to Miód pokryje, bo jest tłusty, i smaczny.

Szumowina i Męty z przecedzenia pozostałe, na Ocet będą przegotowane.

Przy tej zręczności miło mi jest wyrazić Wysoki Szacunek, z którym jestem zawsze

Wielmożnego Pana Dobrodzieja Mojego
najniższym Sługą,

Moyseowicz

Milno, die 17 9bris [1]841




podpis księdza Aleksego Moyseowicza

podpis ks. Aleksego Moyseowicza na liście z 1841 roku


Proboszcz grecko-katolicki w Milnie, ksiądz kanonik Aleksy Moyseowicz był bardzo ciekawą postacią. Na pewno był człowiekiem wykształconym. W schematyzmie duchowieństwa archidiecezji lwowskiej obrządku grecko-katolickiego na rok 1832 jest informacja, że urodził się w roku 1783 i że posiadał wykształcenie "stud. lat.", czyli studia łacińskie. Oprócz łaciny znał dobrze także język niemiecki - i w mowie, i w piśmie, o czym świadczy cytat z jego rozmowy z jakimś komisarzem w Załoźcach, zapisany w liście niemiecką "gotycką" kaligrafią.

Pochodził z rodziny wielokulturowej. Ze swoimi parafianami rozmawiał tylko w języku ukraińskim. Z Polakami rozmawiał w języku polskim, po polsku pisał i także polskiej mowy używał przy różnych ważnych dla swojej rodziny wydarzeniach. Na przykład przy ślubie wnuczki z grecko-katolickim księdzem z innej miejscowości, przedślubną mowę wygłaszał po polsku. Jego listy mają lepszy styl i ortografię niż pisma ówczesnych mileńskich ekonomów czy leśniczych i zdradzają kogoś oczytanego. Jest pewne, że prenumerował gazety, co na głuchej galicyjskiej prowincji było wtedy rzadkością, bo też prasa nie była tania, drogo też kosztowała przesyłka pocztowa. Zapewne odbierał je u poczmistrza w Załoźcach. Jednym z tych czasopism była "Gazeta Lwowska", bo zachowały się ślady jego udziału w organizowanych przez to pismo zbiórkach na rzecz ofiar różnych kataklizmów. Ale być może prenumerował także inne periodyki, np. rusińskie.

Ksiądz Moyseowicz musiał być w tamtych czasach człowiekiem znanym, prawdopodobnie ze swojej działalności społecznej, bo w roku 1846 sam cesarz nadał mu godność kanonika honorowego przy lwowskiej grecko-katolickiej kapitule metropolitalnej. Pełnił również funkcję grecko-katolickiego dziekana załozieckiego.

Żył bardzo dobrze z Polakami. Przyjaźnił się z dziedzicem Gwalbertem Pawlikowskim i plenipotentem dóbr medyckich Pawlikowskiego, Ludwikiem Zawałkiewiczem. Obaj bardzo go cenili, co widać w różnych pismach, jak np. w dyspozycjach dla oficjalistów w Milnie. Zawsze spełniali też jego prośby, na przykład o krzyż na dzwonnicy, czy o remont budynków należących do plebanii. Gwalbert Pawlikowski był zresztą kolatorem cerkwi mileńskiej, bo obowiązek opieki nad świątynią przechodził na każdego kolejnego właściciela majątku.

Bardzo ciekawa informacja pochodzi z roku 1866. W czasie wojny austriacko-pruskiej w Krakowie formował się Pułk Wolnych Krakusów. Miał to być polski ochotniczy pułk kawalerii walczący po stronie austriackiej, wystawiony ze składek społecznych. Na liście ofiarodawców figuruje ksiądz kanonik Aleksy Moyseowicz – i to dwukrotnie. Łącznie wpłacił 17 złotych reńskich (talarów) i 50 centów. W tamtych czasach była to spora suma.

Ksiądz Moyseowicz zmarł w Milnie 18 kwietnia 1868 roku. Przy jego pogrzebie byli obecni duchowni obu obrządków. Nabożeństwo w mileńskiej cerkwi celebrował ksiądz Apoloniusz Tarnawski, dziekan i proboszcz grecko-katolicki z Kołtowa z udziałem duchowieństwa z całego dekanatu załozieckiego. Po nim – w tej samej cerkwi, dodajmy – odprawił nabożeństwo żałobne w obrządku łacińskim ksiądz Wenanty Pielecki, proboszcz rzymsko-katolicki z Załoziec.

O tym mileńskim kapłanie i ciekawym człowieku planujemy osobny artykuł, w którym zbierzemy razem wszystkie odnalezione wzmianki z dawnych gazet, wzbogacone dodatkowymi informacjami z archiwum Pawlikowskich.



Komentarze
Brak komentarzy.
Dodaj komentarz
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostępne tylko dla zalogowanych Użytkowników.

Proszę się zalogować lub zarejestrować, żeby móc dodawać oceny.

Brak ocen.
Copyright ©Grupa Przyjaciół Milna. Wykonanie: Remek Paduch & Kazimierz Dajczak 2008-2018