|
Adolf Głowacki: "NIEZWYKŁE CZASY, LUDZIE I ZDARZENIA..." Szczecin 2013
1.WSTĘP
Pokolenie, które przesiedlono z Kresów Wschodnich na Zachodnie, kończy żywot. Ci, którzy umacniali tam polskość, tworzyli naszą kulturę i naukę, szerzyli oświatę, krzewili wiarę i bronili kresowej ziemi, śpią już snem wiecznym. Wielu z nich, złotymi zgłoskami zapisało się w dziejach Polski. Tych wybitnych, wspierały tysiące mniej znanych, lokalnych działaczy.
W Milnie też było wielu niezwykłych, a także zwykłych, zasługujących na uwagę ludzi. Ludzi, którzy kształtowali życie tamtej, a później tutejszej społeczności, z oddaniem i poświęceniem walczyli o byt rodziny, przelewali krew za ojczystą ziemię, bronili sioła, cierpieli w niewoli, duszą i sercem oddani ziemi i ojczystej sprawie. I choć wszyscy godni są pamięci, tych wyróżniających się czymś, chciałbym przybliżyć młodemu pokoleniu. Ich wykaz z podaniem rozdziałów, na których występują, zamieszczony jest na końcu książki.
Milno to jedna z największych wsi w województwie tarnopolskim. W jej skład wchodzą przysiółki: Bukowina, Kamionka, Krasowiczyna i Podliski. Z liczby 2800 mieszkańców, połowę stanowili Polacy, skupieni głównie w Bukowinie i Kamionce. Przeszłość naszych przodków to burzliwe, wypełnione niezwykłymi wydarzeniami czasy, które ukształtowały walecznych i odpornych na przeciwności ludzi. Gorących patriotów, niezłomnych bojowników o polskość i przetrwanie na kresowej ziemi.
Nasze korzenie tkwią w czarnoziemach Podola, ale oni wywodzili się z Małopolski, niektórzy również z Mazowsza i być może z innych rejonów kraju. Nasuwa się pytanie, dlaczego porzucili swoje domy i co ich zagnało na dalekie Podole? Odpowiedź jest prosta: niedola i bieda. Nadmierne obciążenie pańszczyzną, ograniczenie swobód i ubożenie na ojczystej ziemi.
W Polsce w tym czasie, z roku na rok, zwiększały się obciążenia i ograniczenia wolności ludności wiejskiej, a przekazanie przez Zygmunta Starego sądów nad chłopami szlachcie, oznaczało pełną niewolę. Jednodniowa początkowo pańszczyzna, rozciągnęła się na cały tydzień, bez wtorku. Chłop staje się własnością pana. Nie ma nawet prawa przenieść się z jednej miejscowości do drugiej. Narastające bezprawie, wyzysk, kary chłosty, a nawet zajmowanie dobytku i gruntów, doprowadziły do buntów, palenia dworów i krwawych rozrachunków. Na to wszystko nałożyło się rozdrabnianie gospodarstw, narastające zagęszczenie i postępujące ubożenie. Wywołało to falę zbiegostwa i legalnych przesiedleń na puste Kresy, gdzie możni oferowali lepsze warunki i dostatek ziemi. Te rozległe i słabo zaludnione przestrzenie, prosiły się o zagospodarowanie. Napływali, więc tam z różnych stron włościanie, ludzie uciekający przed niewolą tatarską, kochający wolność i swobody, oraz ci, którzy weszli w kolizję z prawem i musieli chronić gardła. Połączenie pustych i żyznych Kresów z ludną Polską wywołało ruchy, których okiełznanie nie leżało w niczyich możliwościach. Nadmiar ludności polskiej wlał się w te olbrzymie, niezasiedlone przestrzenie – pisze historyk Paweł Jasienica. Zbiegostwo było karalne, ale możnowładcy kresowi, skutecznie chronili ich przed prawem. Większość przesiedleń odbywała się legalnie. Szlachta pozbywała się nadmiaru ludności, ci zaś kuszeni obietnicami lepszego bytu, chętnie wyjeżdżali na zachwalane kresowe czarnoziemy.
Ta nowa ziemia nie zawiodła ich oczekiwań. Okazała się żyzna i piękna, ale niespokojna. Dała im większą wolność i chleb, ale wielu też przedwcześnie przyjęła na wieczny spoczynek. Poprawili byt, lecz znaleźli się w obszarze najazdów tatarskich. Gdzie, często błyskały szable, ciszę mącił tętent i kwik koni, szczęk żelaza i wrzawa bitewna, a stada wron unosiły się z krakaniem nad pobojowiskami.
Nie znamy losów i przeżyć tych odległych przodków. Ich radości i smutki, dole i niedole, skryły mroki dziejów Podola. Jedynie na podstawie wydarzeń, jakie tam się rozegrały możemy wnosić, że życie nie skąpiło im trudnych momentów i różnych zawirowań. Byli świadkami wydarzeń, które trwale zapisały się w dziejach narodu polskiego. Uczestniczyli w życiu hetmanów Kamienieckich, Potockich i książąt Wiśniowieckich, którzy z załozieckiego zamku włodarzyli tymi ziemiami.
Co prawda najazdy tatarskie w końcu XVII wieku ustały, ale krótko po tym, Polska na 122 lata popada w niewolę. Mimo sporej jeszcze potęgi, nie była w stanie oprzeć się trzem otaczającym ją zaborcom. Podole już w Pierwszym Rozbiorze, na 146 lat, dostaje się pod panowanie austriackie. Okrutnie nam się odwdzięczyli za Odsiecz Wiedeńską i uratowanie przed zalewem muzułmańskim.
Zniewoleni Polacy nie zatracili jednak poczucia narodowości i wiary w odzyskanie niepodległości. Walczyli o nią w powstaniach i Insurekcji Kościuszkowskiej. Taką szansę stworzyła też I Wojna Światowa, gdy za łby wzięli się nasi zaborcy. Tym razem skutecznie ją wykorzystali. Co prawda nasi przodkowie zapłacili za nią wieloma bliskimi i całym dobytkiem, ale na Boże Narodzenie 1919 roku, w swoich naprędce skleconych lepiankach, mogli zaśpiewać: „Podnieś rękę Boże Dziecię, błogosław ojczyznę miłą ...”
Niestety tylko 20 lat cieszyli się wolnością. Wykorzystali ten czas na leczenie wojennych ran i odbudowę zagród. Ledwie dźwignęli wieś z ruin, w 1939 roku wybuchła II Wojna Światowa i Polska ponownie została rozgrabiona. Tym razem przez dwóch zaborców. Okupacja rosyjska, niemiecka i znowu rosyjska, rzezie banderowskie, spalenie sioła, wygnanie, rozproszenie po całym Zachodzie i kraju, tworzenie zrębów polskości na nowej ziemi i powolne zapuszczanie w nią korzeni, to kolejne, już lepiej znane etapy losów naszej ciężko doświadczonej kresowej społeczności.
Celem tego opracowania jest pokazanie ludzi, którzy w tym uczestniczyli. Jest tu sporo powtórzeń z książek Milno-Gontowa i Z Kresów Wschodnich na Zachodnie, bo chciałem przedstawić ich losy, przeżycia i postawy, na tle tych burzliwych, okresami tragicznych czasów i wydarzeń. A także zebrać to w jedną całość.
Do określenia wielu osób użyłem przezwisk, które też stanowią ważną cząstkę naszej przeszłości i prawie uległy już zapomnieniu. Podaję je w niezbyt gramatycznym, ale ówczesnym brzmieniu. Tak samo jak, na Milnie, na Basztkach, na Gontowie, zamiast w Milnie, w Basztkach, czy w Gontowie. Do tej ostatniej miejscowości popraniejsze było by brzmienie w Gontowej, ale zachowałem formę tam stosowaną. Dotyczy to również pastwiska Komisarzowa. Zamiast na komisarzowej lub komisarzowym, używano formy na komisarzowie.
Podstawę opracowania stanowią informacje zebrane od ludzi starszych urodzonych na Podolu, odnalezione w dokumentach archiwalnych, wybrane z opracowań historycznych, oraz z książek Antoniego Worobca „Nasz kresowy dom”, Władysława Kubowa „Polacy i Ukraińcy w Berezowicy Małej”, Jana Białowąsa „Wspomnienia z Ihrowicy na Podolu”, Edwarda Grossa „Tragedia Podola” oraz opracowań Edwarda Prusa. Wiele fragmentów odtworzyłem z pamięci. Cenne uzupełnienia wniosła Maria Zaleska-Łanowa z Gliwic, Maria Dec-Zaleska z Wrocławia, Anna Majkut-Magulczak z Choszczna, Władek Zaleski z Warszawy oraz Bronek Zaleski i Jan Hawryszczak z Brójec Lubuskich.
|
|