|
Przemyt drzewa przez granicę koło Gontowy 1875
List Kajetana Rogalskiego, rządcy dóbr Milno, do "Gazety Narodowej"
[źródło: Gazeta Narodowa. Rok XIV. Nr. 11. We Lwowie, Piątek dnia 15. Stycznia 1875. Zachowano oryginalną pisownię.]
Ze Zbaraża.
Donosimy wam o sprawie, dla miasta i okolicy bardzo dotkliwej. Skutkiem nierozważnej gospodarki lasowej w naszych stronach, okazał się dotkliwy brak drzewa bukowego i opałowego, zwłaszcza gdy tak liczne tutaj gorzelnie wiele drzewa pochłaniają. Ażeby temu niedostatkowi zapobiedz a oraz nie zły zrobić interes, kupiec tutejszy i dzierżawca Iwanczan, p. Sereth, zakupił znaczne przestrzenie lasów za kordonem, i zaopatrywał Zbaraż z okolicą w drzewo: opałowe sąg na ośm fur chłopskich za 4 złr., dąb płatwiany za l złr., podwalina na 14 łokci długa, oprawna, 10 do 12 cali, za 2 złr. Cóż się jednak dzieje? Nagle namiestnictwo zakazuje transportu drzewa z lasów Iwanczan i Oleksiniec z powoda, jakoby ztąd powstała zaraza bydła w powiecie brodzkim. Osłupieliśmy. Ze strony c. k. starostwa tutejszego, do którego Iwańczany należą, skonstatowano bowiem, że wywóz drzewa z lasów zakordonowych odbywał się pod ścisłą kontrolą przepisaną; bydła rogatego w zimie tam nie pasą, słowem, zaraza bydła rogatego w powiecie brodzkim nie mogła powstać z owego wywozu drzewa.
Słychać tutaj na pewne, że zakaz ów spadł z namiestnictwa bez wiadomości starostwa, co jest niebywałem, tudzież, że zarządzono go skutkiem złośliwej denuncjacji pewnego człowieka, który ma około 600 skarłowaciałych dębów do sprzedania, dla dobra - publicznego, a sprzedać ich na żaden sposób nie może! P. Sereth, choć niechrześcianin, ofiarował na tegorocznych pogorzelców zbarazkich sto dębów dorodnych - podczas gdy ów człowiek, choć chrześcianin, ze swych karłów ani jednego nie dał.
Cały Zbaraż, cała okolica są w ogromnym kłopocie przy terazniejszych mrozach.
[źródło: Gazeta Narodowa. Rok XIV. Nr. 22. We Lwowie, Czwartek dnia 28. Stycznia 1875. Zachowano oryginalną pisownię.]
Milno 22. stycznia. (Odpowiedź na korespondencję ze Zbaraża w Gazecie Narodowej w nr. 11 z d. 15. bm. umieszczonej):
Autor rzeczonej korespondencji gniewa się w niej mocno, z powodu zamknięcia rogatki pogranicznej znajdującej się pod samą Gątową (powiat brodzki), jednak już na gruncie kobylańskim w powiecie zbarazkim, którą to rogatką od lat kilku odbywa się wywóz drzewa do kraju z lasów za kordonem, przy samej granicy powiatów Brodzkiego i Zbarazkiego położonych, a przez p. Srula Sereta i spółkę za bezcen zakupionych. Korespondent ten twierdzi, a co go najmocniej gniewa, to, że ów zakaz spadł niespodzianie bez wiedzy i inicjatywy starostwa zbarazkiego, a to w skutek polecenia Wys. namiestnictwa, przyczyny zaś tego przypisuje ów obrońca waldgeszeftów pana Sereta, z którym go prawdopodobnie jakiś interes lub zagadkowa solidarność wiążą, (gdyż zaprawdę trudno inaczej przypuścić, aby z taką złośliwością bezinteresownie lichej sprawy, albowiem przeciw interesowi i dobru ogółu bronić można) - denuncjacji jakiegoś człowieka, który ma 600 sztuk dębów karłowatych do sprzedania. Tym razem niech się i na mnie sprawdzi przysłowie: "uderz o stół, nożyce się odezwą." I rzeczywiście wypito do mnie! Zarzucić komuś denuncjację, nie mając do tego uzasadnionego powodu, a zasłaniając się przed surową odpowiedzialnością za to wyrażenie się frazesem "Słychać tu na pewno etc., etc.", jest niegodziwie, i to mnie właśnie zniewoliło do wystąpienia niniejszego.
Mając zaszczyt od lat kilku być inspektorem pogranicznym od katastru bydła, i jakkolwiek jedynie z poczucia obywatelskiego dla dobra kraju bezpłatnie funkcjonuję, spełniam sumiennie i bezwzględnie dotyczące obowiązki, i dlatego też już w roku 1873 dowiedziawszy się o różnych bezprawiach i nadużyciach jakie się z powodu otwarcia granicy dla przewozu drzewa z lasu za kordonem do pana Sereta i spółki należącego, i ztąd dowolnej komunikacji z zakordonem działy, jawnie przeciw temu wystąpiłem, podawszy dotyczące szczegóły i fakta gospodarki powyższych spekulantów w owym lesie, które zawleczenie zarazy na bydło z zakordonu do kraju spowodowały, do publicznej wiadomości, a mianowicie w korespondencjach do Dziennika Polskiego, które w nr. 142 z 19. czerwca, w nr. 177 z 30. lipca i w nr. 258 z 6. listopada 1873 r. umieszczone były, - prócz tego i do c. k. władz w powyższej sprawie z obowiązku relacjonowałem. Nie denuncjowałem więc, lecz występowałem jawnie jako oskarżyciel, mając dobro całego kraju na względzie, a miałem do tego bezwzględnego kroku pewną podstawę, a widząc co się dzieje, przewidywałem, że skutkiem tego i dowolnej komunikacji tutejszych żydów i chłopów z zakordonem, zaraza na bydło, która tam nigdy prawie nie ustaje, do kraju zawleczoną zostanie i co też rzeczywiście w 1873 było nastąpiło. Mieliśmy więc zarazę na bydło w Kobyli i Berezowicy w powiecie zbarazkim i w Gątowie w brodzkim, w miejscowościach przy samej granicy moskiewskiej położonych.
Nie jest moją winą i rzeczą tłumaczyć c. k. władze, co wobec szerzącej się zarazy na bydło, księgosuszu w powiecie brodzkim spowodowało do zamknięcia granicy i istniejących rogatek w zdłuż pogranicza od Brodów do Gątowy; i do wydania takiego samego nakazu i w sąsiednim powiecie zbarazkim. Ośmielę się twierdzić, że nic innego jak tylko logiczna konsekwencja i potrzeba, albowiem zamknięta rogatka dla wywozu drzewa pomienionego w powiecie zbarazkim, znajduje się tuż pod samą Gątową powiatu brodzkiego, z której korzystała znaczna część ludności tegoż powiatu, będąca obecnie w okręgu zarazą bydła dotkniętego. Sądzę jednak, że podobny krok energiczny wobec teraz grasującej zarazy na bydło w powiecie brodzkim, jak wyżej powiedziałem, jedynie w celu dobra ogółu podjęty, obywatela miłującego dobro kraju tak wielce gniewać nie powinien, a tylko ci w podobnem położeniu znajdować się mogą, którzy jedynie własny interes i własną korzyść na oku mają, a do których właśnie bez kwestji owych spekulantów i handlarzy drzewa, jakkolwiek są już teraz i dzierżawcami dóbr, i ciebie panie autorze złośliwej korespondencji zaliczyć by wypadało. Czy jest logicznie występywać publicznie, gdyby nawet nie w obronie własnego interesu, lecz jakiejś całej, okolicy, przeciw rozporządzeniom władzy, która w obecnym wypadku dobro i bezpieczeństwo całego kraju miała i ma na względzie? Prawda, że nie?
Wstydź się więc mój panie, a raczej było zdolności swe gazeciarskie próbować na innem polu, w ważniejszych sprawach krajowych, których nie mało u nas odłogiem leży!! Podnieść muszę także w owej twej złośliwej korespondencji potężne minięcie się z prawdą, co do podanych bajecznych nigdy niebywałych i obecnie nie będących niskich cen drzewa w lesie za kordonem, przez pomienionego kupca sprzedawanego. Czy godzi się publiczność w taki błąd wprowadzać? Gorzelnie i browary w powiecie zbarazkim i bez drzewa pana Sereta egzystowały i po wyprzedaży tegoż najniezawodnie istnieć i w ruchu będą, a dla uspokojenia ciebie panie korespondencie ze Zbaraża, opłakującego chwilowe niepowodzenia w Waldgeschefcie pana Sereta donoszę, że spryt tegoż męża nad twoje mój panie zapewne pojęcie i oczykiwanie wszystkiemu złemu naprzód zaradzić potrafił, albowiem drzewa sągowego i innego gatunku ma podostatek w zapasie po tej stronie rogatki, a więc i granicy, którego przedtem z lasu nawieziono, a nawet jak mi mówiono, odbywała się ta manipulacja w ten sposób, że ludzie z Zakordonu dowozili drzewo z lasu do rogatki zamkniętej, a potem takowe przez tę rogatkę przerzucano i dalej transportowano.
Kajetan Rogalski, rządca dóbr Milno.
|
|