Boże Narodzenie 2011
Dodane przez MariaM dnia Grudnia 20 2011 12:19:01
 Winszujemy Was tymi Świętymi Świętami

Wszystkim Milnianom i Gontowianom, ich rodzinom oraz odwiedzającym naszą stroną na nadchodzące święta pragniemy przekazać życzenia, którymi nasi pradziadowie, dziadowie i rodzice rozpoczynali "Święty Wieczór - Wigilię"

"Winszuję Was tymi Świętymi Świętami,
byśmy w zdrowiu szczęściu doczekali do przyszłego roku,
od przyszłego roku do stu lat,
póki nam Pan Bóg życia nie naznaczy- Szczęść Boże."


W dalszej części opis Bożego Narodzenia, zapamiętany i przekazany przez Pana Adolfa Głowackiego.
Maria Markowicz (Krąpiec)
Rozszerzona zawartość newsa
BOŻE NARODZENIE W MILNIE NA PODOLU

Święta poprzedzała atmosfera oczekiwania na wielkie wydarzenie i okres przygotowań na godne przyjęcie Bożej dzieciny.
Robiono prania, generalne porządki, rżnięto sieczkę i rąbano drewno na zapas. Dziewczęta wyczarowywały różne kwiaty z kolorowych bibułek i dekorowały nimi ściany mieszkań oraz ołtarz w kościele. Z wyprzedzeniem pieczono chleb, pierogi z różnym nadzieniem, kruche ciastka (suchary) i robiono wyroby mięsne. W stępach łuszczono ziarno pszenicy na kutię.
Mężczyźni szykowali ładny snop żyta i owsa oraz duży snop prostej słomy na dziaduch do mieszkania. Tuż przed i w wigilię kobiety przygotowywały tradycyjne postne potrawy wigilijne. Ze względu na mizerotę powojenną i odbudowę wsi, nie były to wyszukane, ale smaczne dania jak: kapusta z grochem, barszcz zabielany, gołąbki z kaszy gryczanej i jaglanej, pierogi ruskie oraz z kaszą i kapustą, kapusta smażona, śledź marynowany, kompot z suszu, kandybał i kutia.

Po obrządku wszyscy się myli i przebierali w świąteczne stroje. Gospodarz ustawiał w kątach snop żyta i owsa, a gdy pojawiła się pierwsza gwiazdka, wnosił duży snop słomy z wiązką siana i w progu składał rodzinie życzenia. Słomę rozkładał na ziemi, a siano na stole. Przykrywało się go obrusem. Niektórzy wkładali pod obrus główkę czosnku na urodzaj i kredę którą na Trzech Króli pisało się na drzwiach KMB.
Po tych czynnościach wszyscy klękali i odmawiali modlitwę dziękczynną. Następnie każdy spożywał kawałek połamanego opłatka i zasiadano do wieczerzy kończonej kutią.

Po wieczerzy gospodarz łamał specjalny kolorowy opłatek, wkładał w kromki chleba i zanosił zwierzętom. Po wieczerzy wspólnie śpiewano parę kolęd.

Przed północą wszyscy wyruszali na pasterkę. Spowite bielą sioło, rozgwieżdżone niebo, błyszczące mdłym światłem okienka domów, ludzie ciągnący do kościoła i skrzypienie butów na zmarzniętym śniegu, tworzyły dodatkowy, jedyny tego rodzaju nastrój w roku. Wnętrze kościoła oświetlone jedynie świecami tonęło w półmroku. Gdy ksiądz z ministrantami stanął przed ołtarzem, z chóru w panującą ciszę wdzierała się gromka wieść, że Chrystus się rodzi. Pieśń podejmowali wszyscy i po chwili cały kościół rozbrzmiewał radosną nowiną. Tej nocy i przez całe święta, od radosnych kolęd szyby drżały w oknach. Szczególnie wzruszała nastrojowa 'Noc cicha w śnie, pasterze śpią już....' Pasterkę kończyła rytmiczna 'Pójdźmy wszyscy do stajenki...'
Tej nocy lampa trochę przygaszona, świeciła się w każdym domu przez całą noc i wszyscy spali na dziaduchu.

W pierwszy dzień świąt, w obchód wyruszała grupa jasełkowa nazywana Herodami. W jej skład wchodził król Herod, marszałek, czterech żołnierzy, trzej królowie, anioł, diabeł, śmierć, dziad, Żyd i żandarm. Tworzyli ją wyłącznie dorośli młodzi ludzie. Nadejście grupy, dzwonkiem sygnalizował żandarm. Po wejściu marszałek żądał krzesła dla króla, a następnie odgrywano inscenizację o narodzeniu Chrystusa i wydarzeń z tym związanych. Wychodząc śpiewali 'Wiwat, wiwat, już idziemy, za kolędę dziękujemy... Za nimi ciągnęła czereda dzieciarni. Najwięcej zamieszania robił diabeł. Pokrzykiwał i doskakiwał z widłami do dziewcząt, które z piskiem, wśród salw śmiechu uciekały.

Drugi dzień nazywano Kolędami, bo po wiosce chodziły grupy kolędników: męska, kobieca i mieszana młodzieżowa. Kolędowano pod oknami, po uprzednim uzyskaniu zgody przez gospodarzy. Ponieważ wioska była bardzo duża, melodie nastrojowych kolęd niosły się nad nią do późnego wieczora. Datki zbierane przez Herodów i kolędników przeznaczano na potrzeby kościoła. W tym dniu na Szczepana, w kościele święcono owies.
Snop żyta i owsa wynoszono z domu, na zakończenie roku.
Na Nowy Rok od świtu, grupy chłopców i dziewcząt (oddzielnie) chodziły 'po szczodrakach' .W każdym domu siało się owies i zbiorowo życzyło szczęścia, zdrowia i dobrego urodzaju np. aby wam się rodziła pszenica jak rękawica, żyto jak koryto, bob jak żłób i podobnie inne rośliny. Każdy dostawał za to cukierek, ciastko, jabłko lub inny smakołyk. Wychodząc w sieni wszyscy chórem wykrzykiwali „Czenczerej!”. Do dziś nie wiem co to słowo znaczy i jakie ma pochodzenie.
W większości radosne były to święta, ale zdarzały się też naznaczone tragicznymi wydarzeniami. Nasi przodkowie opłakiwali bliskich zagarniętych w tatarski jasyr i zamordowanych przez hordy Chmielnickiego. O ojczyznę wolną proszono Pana po zaborze austriackim. W 1918 roku tyfus dziesiątkował przodków w ziemiankach i dopiero w 1920, w małych lepiankach, mogli zaśpiewać: 'Podnieś rączkę Boże Dziecię, błogosław ojczyznę miłą...'

Ja z rodziną, przez całą okupację zasiadałem przy stole wigilijnym z pustym krzesłem po ojcu, przebywającym w niemieckiej niewoli. Inni opłakiwali bliskich wywiezionych na Sybir i na roboty do Rzeszy. W 1944, noc wigilijną, spędziłem z mamą w piwnicy spalonego domu.
Do kolejnej wieczerzy, trzema rodzinami, zasiedliśmy przy obszernym skromnie zastawionym stole, już na nowej ziemi. Bez opłatka, ale w jakże innych nastrojach. Do nas wrócił tato z niewoli, do nich córka z robót i ojciec z wojny. Nie musieliśmy się też kryć przed banderowcami. Przy mdłym świetle przywiezionych naftowych lamp, dom do późna rozbrzmiewał radosnymi kolędami. Jedynie śniegu brakowało. Te święta zrosły nam się z bielą i zaspami, a tutaj rzadko pobieliło.

Adolf Głowacki
Szczecin Boże Narodzenie 2011