Gwara Mileńska
Dodane przez MariaM dnia Stycznia 23 2010 23:28:42
"Rozmowa dwóch kobiet, spotykających się w drodze;
M – młodej
S – starej

M – Puchwalony Jezus Chrystus. A dzie Wy tak Ciotko bigniecie ?
S – Na wieki wieków. Ta w pole. Niese jidzenie na pułudynyk. Nasze rzno żyto na Długij i niechco si hajić przyjazdym du domu.Wunas mało ludzi du ruboty i żniwa ni jidi sporno. Ja wże stara, tu zustawiajo mnie w doma, przy dzieciach i dumowych robotach. Dam chudobie jeść, napoje i wydoje krowy, wugutuje strawe, w wugorodzie puplewie, wyprawie starszego naszyj Hanki z krówami, wyniese jidzenie na pole, tyj taka moja rubota. Ni wielga puciecha zy starego. A wo widzisz, sze musze wlic z sobom młodszego Hanki, bu wsio dugóry nugami przywróci. Sze przywleczy czyrede takich jak wun, wut suńsiadów.
M - A to wże tak wyrus młodszy chłopczysko waszej Hanki ?
S - Na cosz, taż Hanki, Rośni jak na drożdżach, Ali bajstruk jak żywe srebło. Wszyndzie go pełno. Huncwot jakich mało. A nieposłuszny ży nu. Skaranie Boże z tym dzieckiem. Czasym tu wże mnie piczontki tlejo. Jak bym mogła wziońść na kulano i przyłożyć pasym, tu by pupamintał. Ali ni daje rady. Wciekni tyj wże. Sze si pokrzywia byńkart. Ot czasym puciongne wupciraczkom puza wucha, tyj wsio. A wo podziw si jaki zalapany. Wszyndzie sucho, a wun cały w błocie. Dzie to zdybi ? Kolka go wi. Chuć pilnuje i z woka ni spuskam, tu wun i tak swoje zrobi. Ja Ci każe, w cugmginiu dzieś znikni i nabroji. Przyd wczora, zanim si wubgulndnełam, tu tyn wże wupat z drzewa. I to jak ! kumiśgłowom. Mało karku ni skryńcioł.M - Tasz to wykapany tatuńcio. Pamintacie jak był kawalirym ? Jakie to było wybiujwokno ?
S - Oj dońciu, świnta prawda. Czymusz ni pamintam. Ali du ruboty takosz chytry. Rubota mu si w ryńkach pali. To ci pironym wsio robi i ni sińdzi jak ruboty ni skończy. A dzie ty jidzisz.
M - Gonie z pola du domu. My Pudszapoczom rzniemo pszynice. Nasze takosz niechco Si hajić. Ja zrobie coś du jidzenia, dam świniam, wydoje krowy i zabiere na ściernisko na przypon. Wunas czujecie nima pastucha. A to jak byz ryńk. Na ścirni ładna trawa tu si pupaso. Moży dzisiaj skończym tyn kawałyk. Nas czworo tu dość sporno jidzi rubota.
S -Taki tak. Jak wincyj ludzi, tu asz si chce robić. A Wy tam macie ładny kawałyk pszynicy. Bedzi z wosim kop.
M - Dzieś tak bedzi. Wżeśmo narzyny sześć i pół kopy, a sze bedzi z półtoryj.
S - A jak tam Si trzymajo Twoje mama i tato ?
M - Dzińkować Bogu, narazi jakoś si trzymajo. Mama nijak chodzić ni mogo. Sze jich prawa noga boli. Ta złumana zimom. Gadałam mamo ni wychodźcie na dwór bu strasznie ślisko. Ruzczochnoć si można. A Wony jak to Wony. Nu, nu, ja bede ważała. Ja Wam każe, no wyszły na próg tyj melk i leżo. I to dobrze hepły. Putłukły si, Ali cu gorsze, noge złumały. Franyk Krzomciów z Kamionki, co prawda zaras złożoł i dobrze si zrosła, Ali zysztywniała i sze dukucza. Trzeba jo pomaleńku rozchodzić.
S - Cosz Ty si dziwisz. Tasz to wiek i stare kości. Wona starsza wudemnie dzieś siedym roków, tu bedzi wże miała sidymdziesiont siedym.
M - Dobrzeście wyliczyły. Na Zielne skończo. A tato jak to tato. Wony si nigdy ni przyjmujo i ni martwio na zapas. Mama si wsim kłupoczo, a tato bajki parzo. Byle chto przyszyt, tyj wże śmich.
S - Prawde każysz. Tasz to bajocznik jakich mało. Jak zaczni rozkazywać, tu boki zrywać. Śmichu co nimiara. Takimu lżyj żyć a i przy nim wyselij. Dobrze ży si go sze żarty trzymajo, ży sze ni posułowiał. Młody zawsze skory du śmichu i chodzi z pudnisionom głowom. Stary wże dziwi si w dół i chodzi sumny i zamyślony. Qt, co tu gadać. Ni ma tu jak młudymu. A jaki pużytyk zy starego durubajła ? Nu zawada.
M - Ni gadajcie tak Ciotko. Jaka z Was zawada ? A co Wy sińdziecie chuć na chwile ? Cinżkij ruboty nimóżecie robić, Ali lżejszyj ni brakuji. Jak by ni Wy, tu młodszy musiał by to robić. Ciotko, a jak tam Anielka wut waszych suń siadów ? Wydaji si ?
S - Co ty plecisz. Tasz za kogo ?
M - Nu masz. Wy nic ni znacie ? Tasz Józyw z Paświska, kryńci si ta wże dawno. Chyba ni długo punieso na zapowiedzi.
S - Budajś skisła jak to prawda. Zabihmekaj si.
M - Bihme Ciotko ży ni bresze. Żybym si z tego miejsca ni ruszyła.
S - Co Ty każysz ? A to ci dupiro. Niech si tiami.Kiedys bywało pójde na sioło, zdybie si z tym tu z tamtym, pugadam, tyj znałam co si mindzy ludżmi działo. Ludzi zawsze ruzkażo. Teras siedze w doma, tyj nic nie znam. Dzie cicoś tam gadały, ali ja myślała ży to jakaś brechnia. A to każysz czysta prawda. Nu cosz, jimu czas. Chłop pu wojsku. A wona takosz ni mułuduszka. Swoje lata ma. Daj jim Boże jak najlepij. Ta kawalir to poważny, ni jakieś tam szaławiło, a i wona rubotna i guspudarna. Bedzi dobra para. Moży zaproszo, tu puśpiwamo i pohulamo na wyselu. A jak tam w waszych suńsiadów ? Cicho ?
M - At, ruzmajicie. Zaras pu weselu był spokój. A teras, dupiro spokój tyj wże krzyki. Coś te młode si za czynsto swarzo. Co prawda tu prawda, tam si wut puczontku dobrze ni zanusiło. Stare ni jak ni chciały go za zińcia, Ali młoda si wparła. Przywrócioł ji całkim w głowie. Świata za nim ni widziała. A wun wumi. Zawsze pirszy du pohulanki, kyliszka i du śpiwu, Ali du ruboty si nie pali. Wona znowu chuć si stara, je strasznie powolna. Robi, robi, zagabuzia si i ni z przodu ni z zadu. A jak jimu co każy robić, tu won zaras: a co to halarom ?, pali si czy co? Sze zrobie. Tyj wut słowa du słowa i wże krzyk. Stare strasznie łochno, bu nima komu guspudarzyć. Stara wże si taki nipaminta. Chodzi i płaczy. Pupychajo to wsio jak mogo, Ali to wiek i wże jim zdrowie ni plawduji. Zmarnieji taka ładna guspoudarka.
Jezu Maria. My si zagadały, a tam rubota. Tasz to żniwa. Ciotko ni gniwajcie si, ali ja musze gnać. Nasze pewnie wże głodne, a i chudoba w doma chwosty wubgryza. Bońdźcie zdrowe.
S - A jidź zdrowa. Ja takosz musze jiść, bu tam nasze wże chyba sabanio na mnie. Jidzim synu. Bignij przodym no si ni zaszportaj i ni wpadnij. Na kulanach wże i tak same bólaki".