Wesela Mileńskie
Dodane przez MariaM dnia Grudnia 26 2009 13:48:32
WESELA MILEŃSKIE

Ponieważ ziemia stanowiła tam podstawę utrzymania, przy kojarzeniu małżeństw, obok uczuć, niepoślednią rolę odgrywały morgi. Presja rodziców w tej kwestii co prawda już malała, ale młodzi też tego nie lekceważyli.
Najkorzystniejszą pozycję miał najstarszy syn, który przejmował rodzinną schedę. Przy braku syna dziedziczyła ją najstarsza córka. Znacznie gorzej mieli odchodzący, bo nadziały były małe. Zależały one od zamożności i liczby dzieci w rodzinie. W sumie chodziło o to, by nie osłabić nadmiernie gospodarstwa rodowego. Ubytki te rekompensowała trochę synowa lub zięć, ale ze względu na dość powszechną wielodzietność, ubożenia nie dało się uniknąć.
Do związku dochodziło w wyniku porozumienia młodych i akceptacji rodziców, lub przez „rajenie” (swatanie). W obydwóch wypadkach, przed zapowiedziami, rodzice omawiali sprawę wianowania (posagów).
Ponieważ wieś była na dorobku po zniszczeniach wojennych, wesela mileńskie w okresie międzywojennym nie były wystawne, ale wesołe i huczne – pulsujące radością, śpiewem, muzyką i tańcami. Młodzi z wyprzedzeniem dobierali z rodziny asystę weselną. Jej skład według opowiadań mamy był następujący:

Asysta młodej
2 drużki - panny
2 swatów - kawalerowie
1 kozak - kawaler
1 drużba - żonaty
1 zatuła - żonaty
Asysta młodego
2 świtełki - panny
2 swatów - kawalerowie
1 starosta - żonaty
2 swachy - mężatki

W tym była jedna starsza drużka, świtełka i swat. Maria Łanowa-Zaleska twierdzi, że były też asysty większe, po cztery drużki, świtełki i czterech swatów.
Młoda w towarzystwie drużek, zapraszała swoich gości osobiście, natomiast gości młodego, jego rodzice. Odbywało się to wyłącznie w domu zapraszanych. Inne formy były nietaktem, a nawet obrazą.
Przed ślubem młoda zapraszała młodzież na wiechę, zwykle z muzykantami i tańcami. Strojną wiechę z mirtu, wiły dziewczęta. Na weselu, wetknięta w dorodny bochen chleba, stała ona przed młodymi, obok przystrojonego korowaju (okrągłe, drożdżowe ciasto weselne). W trakcie wiechy, przychodził młody z kołaczami. Towarzyszył mu starosta i starszy swat. Kołacze kładł na głównym stole, po czym z asystą siadał przy bocznym, na którym leżała ślubna koszula – prezent od młodej. Dosiadał się do nich drużba młodej i tam ich goszczono. Młodzież śpiewała i wywijała skoczne polki, obertasy i kołomyjki. Zabawa przeciągała się do późnej nocy, a czasem i do świtu.
Podczas ubierania młodej do ślubu, kobiety śpiewały związane z tym ceremoniałem, pieśni i przyśpiewki.
Przed wyjściem do ślubu, młody kłaniał się do stóp rodzicom i prosił o błogosławieństwo. Następnie udawał się z gośćmi do młodej, gdzie oboje kłaniali się jej rodzicom, a oni klęczących błogosławili. W tym czasie wszyscy śpiewali „Boże pobłogosław im”.
Do ślubu młoda szła (jechała) w towarzystwie swatów, natomiast młody w asyście świtełek. Za nimi kroczyła reszta asysty i zaproszeni goście. Orszak weselny poprzedzali, rżnący od ucha marsza weselnego, muzykanci.
Ślubowanie następowało podczas mszy, na ogół w poniedziałek. Rzadziej brano śluby w inne dni tygodnia. Z zapisów w zachowanej księdze protokółów przedślubnych wynika, że dojeżdżający z Załoziec ks.Wróbel, najczęściej udzielał ślubu w niedziele, natomiast pierwszy stały proboszcz ks.Bieńko, w poniedziałek. Ten zwyczaj utrzymał się do końca naszej bytności na ojczystej ziemi. W księdze nie ma odnotowanych ślubów we środy i soboty.
Z kościoła młodzi wracali razem, ale w drodze rozdzielali się i każde prowadziło do domu swoich gości. Tam nie robiono wspólnych wesel. Kapela szła z młodym.
Po wstępnym poczęstunku, około godziny piętnastej, młody z asystą i częścią młodzieży oraz muzykantami, przychodził do młodej. Zanim usiedli do stołu, odbywał się ceremoniał przetargowy. Kozak stał z pałką za młodą i nie dopuszczał do niej młodego. Wybrana grupa wychwalała w tym czasie zalety młodej. Przybyli podkreślali z kolei, walory młodego. Była to utarczka słowna, przeplatana przyśpiewkami. Ponieważ ceremoniał się przeciągał, gościom młodego przyśpiewywano, że jak chcieli siedzieć, mogli sobie stołki przynieść. Ci z kolei odśpiewywali, że mogą postać bo młody dobrze ich gościł i dość się nasiedzieli. W tym czasie swachy młodego rozdawały huski (specjalne bułeczki). W końcu młoda padała na stół (mdlała), młody przedzierał się do niej, podnosił, całował i siadał obok. Wówczas do stołu zapraszano jego gości i podawano obiad. Po posiłku ruszano w tany.
Pod wieczór odbywało się darowanie. Do młodych stojących za stołem, podchodzili kolejno goście, kładli datki pieniężne, wypijali toast i otrzymywali kawałek korowaju. W tym czasie dziewczęta i mężatki, śpiewały każdemu wiwat (przyśpiewka) – często bardzo kąśliwy, a muzykanci to przegrywali. Korowaj dzielił i podawał drużba, trunki nalewał starosta, a pieniądze zbierała starsza drużka. U młodego starsza świtełka.
Po darowaniu, młodzi z asystą i częścią młodzieży, przenosili się do młodego. Młodej towarzyszył zatuła (opiekun ze strony jej rodziców). Rodzice młodych przez cały czas pozostawali w domu i bawili swoich gości. U młodego podawano kolację, a po niej odbywało się darowanie jego gości. Czas przed i po darowaniu, wypełniały śpiewy i tańce.
Wieczorem przychodziła też na tańce, młodzież nie zaproszona. Stali na zewnątrz i w sieni, a gdy muzykanci zagrali, ruszali w tany. Latem tańczono też na podwórzu
Ostatnim ceremoniałem weselnym były oczepiny. Młoda siadała na krześle, młody zdejmował jej welon, kładł na kolana i na głowie wiązał chustkę – prezent już wcześniej przygotowany. Towarzyszyły temu specjalne pieśni okolicznościowe. Mama w 1930 roku otrzymała od ojca ciemną jedwabną kaźmirówkę, której używała jeszcze w latach osiemdziesiątych. Po oczepinach młoda podchodziła do rodziców młodego i starszych gości, kłaniała się im (wyraz szacunku) i częstowała przyniesionym korowajem. Oczepiny nie kończyły uroczystości. Dom weselny huczał muzyką i śpiewami, do białego świtu.
Jadłospis weselny nie był wyszukany. Na gorąco podawano łukszynę (makaron) z rosołem, kapustę z grochem, barszcz, gołąbki, gulasz i gotowane mięso. Na zimno zaś drygle (zimne nogi) oraz trochę kiełbasy i pieczone mięsa. Na stole dominowało pieczywo: pierogi z różnym nadzieniem i suchary (kruche ciastka). Na ówczesnych weselach nie przesadzano z gorzałką. Butelka wódki z kieliszkiem krążyła dookoła stołu, więc nawet gdy ktoś chciał, nie mógł wypić zbyt dużo. Toasty przepijano do sąsiada np. twoje zdrowie, w twoje ręce itp. Taki zwyczaj picia praktykowano w Małopolsce, jeszcze w latach osiemdziesiątych. Trochę więcej szło piwa. Do końca napojem chłodzącym był kandybał (woda, palony cukier, cytryna, dodatki).
Opracował: Adolf Głowacki (Milno-Pacholęta-Szczecin)