Kronika kryminalna z Milna
Dodane przez Remek dnia Stycznia 07 2016 04:13:42
Różne drobne wzmianki o przestępstwach w Milnie. Nie było ich zbyt wiele - w dawnych czasach wioska rzadko trafiała do gazet. Artykuł został uzupełniony informacjami z archiwum rodu Pawlikowskich.






Dzieńnik urzędowy. (Nro. 74.) We Lwowie dnia 7go Czerwca 1821. W: Dodatek do Gazety Lwowskiey. (Nro 131.) We Czwartek 7. Czerwca 1821.

Kundmachungen des K. K. Landesgubernium. (Obwieszczenia c.k. rządu krajowego)

Nro. 20216. C. K. Rząd krajowy Królestw Galicyi i Lodomeryi ogłasza, że gdy Rezerwiści Iwan Kozak, Micha Nesteryk i Andruch Beskorowayny z Państwa Milno Cyrk.[ułu] Złoczowsk.[iego] z tego kraju uszli, i miejsce pobytu ich niewiadome, ciż na mocy Okolnika z d.[nia] 15. Czerwca 1798 §. 1. niniejszem powołują się tym końcem, aby w ciągu czterech miesięcy do kraju powrócili lub oddalenie swoje usprawiedliwili inaczej po upłynieniu czasu oznaczonego Rząd przeciwko nim wedle przepisów prawa postępować będzie.

We Lwowie d.[nia] 25. Kwietnia 1821.

Z Rady C. K. Rządu krajowego Królestw Galicyi i Lodomeryi.







Gazeta Lwowska. Ner 89. Sobota 31. lipca 1841.

Ediktal-Vorladung.

Nro. 109. Von Seiten der Koskripzionsobrigkeit Milno, Złoczower Kreises, werden nachbenannte zum Wehrstande vorgemerkte, und ohne aller Bewilligung unbewußt wo sich aufhaltende Individuen, als:

aus Milno:
Haus-Nro. 31. Vincez Deć,
Haus-Nro. 59. Paweł Wasylków,
Haus-Nro. 189. Anton Bielecki,

aus Gontowa:
Haus-Nro. 16. Bartek Szeliga, und
Haus-Nro. 28. Franz Misztal,

hiemit zum erstenmahl aufgefordet, längstens binnen 3 Monathen hieramts zu erscheinen und ihre unbefugte Abwesenheit zu rechtfertigen, ansonsten gegen dieselben der Vorschrift des Auswanderungs-Patentes nach, verfahren werden würde.

Dominium Milno den 8. July 1841.

(Tłumaczenie z jęz. niemieckiego)

Pozew.

Nr 109. Ze strony zwierzchności konskrypcyjnej Milno, cyrkuł Złoczów, są niżej wymienione osoby, obowiązane do służby wojskowej i bez zezwolenia nie dające znać, gdzie się aktualnie znajdują, jako to

z Milna:
dom nr 31 Vincez Deć,
dom nr 59 Paweł Wasylków,
dom nr 189 Anton Bielecki,

z Gontowy:
dom nr 16 Bartek Szeliga i
dom nr 28 Franz Misztal,

niniejszym wezwane po raz pierwszy, aby najpóźniej w ciągu 3 miesięcy wymienieni pojawili się w tutejszym urzędzie i swoją nieusprawiedliwioną nieobecność uzasadnili, w przeciwnym razie będzie się z nimi postępować według przepisów o bezprawnym wychodźstwie.

Dominium Milno dnia 8 lipca 1841.






Dodatek do Gazety Lwowskiej (Nro. 130). Czwartek 3. Listopada 1842.

Ediktal-Vorladung.

Nro. 250. Der militärpflichtige unbefugt abwesende und unter Consk. Nro. 189 zu Milno, Złoczower Kreis gebürtige Unterthan Anton Bilecki wird anmit zum Drittenmahl aufgefordet, längstens binnen 3 Monathen bei seiner Ortsobrigkeit zu erscheinen und der gesetzlichem Verpflichtung Folge zu leisten, widrigens gegen ihn nach Vorschrift das Amt gehandelt werden wird.

Vom Dominium Milno Złoczower Kreises am 23ten Oktober 1842.

(Tłumaczenie z jęz. niemieckiego)

Wezwanie urzędowe..

Obowiązany do służby wojskowej i nieuprawnienie nieobecny poddany Antoni Bilecki, rodem z Milna okręgu złoczowskiego spod numeru 189 jest wezwany po raz trzeci, aby się najdalej w ciągu trzech miesięcy przy swojej zwierzchności miejscowej pokazał i ustawowemu obowiązkowi był posłuszny, w przeciwnym wypadku zostanie przeciwko niemu wszczęte postępowanie według przepisów urzędowych.

Od Dominium Milno w okręgu złoczowskim, dnia 23 października 1842.




(źródło: Księga przychodów i rozchodów majątku Milno od 13 lipca 1841 do 24 października 1843.)

przed 2 stycznia 1843

Włamanie na folwarku mileńskim. Niewykryci złodzieje ukradli różne części z sieczkarni - wykupienie nowych w Załoźcach kosztowało 7 florenów i 15 krajcarów.




(źródło: Rapport No 30 Przychodów i Rozchodów Zbóż w Snopie jakoteż i w Ziarnie od 18go do 25go Lutego 1844.)

21 lutego 1844

Kradzież koni w majątku Milno. Niewiadomy złodziej ukradł spod zamknięcia dwa konie - klacz roboczą i klaczkę jednoroczną.





(źródło: Nro 35. Rapport Lassowy Przychodu i Rozchodu w Dobrach Państwo Milno od dnia 22go Lutego do 1go Marca 1851. Rapport No 13. Kassy prowentowey Dóbr Milna za Czas od dnia 23go do 30go Marca 1851.)

styczeń lub luty 1851

Podpalenie karczmy na Bukowinie. W tej sprawie toczyło się śledztwo kryminalne - niestety nie znamy jego wyników.






Die Presse. Abendsblatt. 16. Jahrgang. No 193. Wien, Donnerstag den 16. Juli 1863.

Von der polnischen Grenze

Am 10. d. Morgens wurden an der Zloczow-Tarnopoler Kreisgrenz bei Gontowa, der Lemb. Ztg. zufolge, einige Herren aus einer Pritschka von der Militär-Patrouille angehalten; da sie aber nicht stehen bleiben wollten, sondern schnell fortfuhren, schoß ihnen die Patrouille nach, ohne jedoch jemand zu verwunden.

(Tłumaczenie z jęz. niemieckiego)

Znad polskiej granicy.

O godzinie 10. tego ranka, na granicy okręgowej Złoczów-Tarnopol, jak podaje Gazeta Lwowska, kilku panów na jednej bryczce zostało przytrzymanych przez patrol wojskowy, ponieważ zamiast się zatrzymać, próbowali szybko jechać dalej, zostali ostrzelani przez patrol, lecz nikt nie został ranny.






Gazeta Lwowska. Rok 67. Nr. 142. Poniedziałek 18 Czerwca 1877.

Naruszenie granicy.

W nocy na 13 czerwca spotkał patrol żandarmeryi na terytoryum austryackiem w Panasówce w powiecie brodzkim dwóch rossyjskich strażników granicznych, objezdczyków, uzbrojonych w broń palną i sieczną. Żandarmi rozbroili i uwięzili obu i odstawili ich do Brodów, gdzie ich umieszczono w areszcie. Objezdczyki, którzy należą do posterunku Horyńskiego pod komendą podpułkownika Łehedyńskiego, tłómaczą się, że przemytnicy wódki w liczbie dziesięciu gwałtem zawlekli ich na terrytoryum austryackie. Tłómaczenie to o tyle nie zasługuje na wiarę, że obaj kozacy uzbrojeni byli w broń sieczną i palną i mieli w kartuszach cały zapas ostrych nabojów, mogli byli zatem stawić opór wrzekomemu gwałtowi. Między Halawą i Gontową w tym samym powiecie zastrzelił objezdczyk przemytnika tytoniu, który znajdował się już na terrytoryum austryackiem na 25 kroków od kordonu granicznego. Niewiadome, czy objezdczyk strzelił do przemytnika z rossyjskiej strony, czy też ścigał go na naszem terrytoryum. Nazwisko tego objezdczyka znane jest władzom, a wypadek ten niemniej jak pierwszy będzie przedmiotem reklamacyi cesarskiego rządu.

Dodatkowe informacje z rzymskokatolickiej księgi zgonów:



13 czerwca 1877 został zabity przez rosyjską straż graniczną Mikołaj Mazur, wiek 32 lata, rolnik, mąż Marii zd. Myśliwiec, oryg. przyczyna zgonu "a militi moscovitica occisus percussus".






Czas. Ner 163. Kraków, 19 Lipca - Piątek. Rok 1878

Rezerwista 80 pułku piechoty, Michał Marcinków, z Milna, trudniący się przemytnictwem tytoniu i tabaki z państwa rosyjskiego, został dnia 5 z. m. zastrzelony przez straż skarbową, gdy nie chciał zatrzymać się mimo trzechkrotnego wezwania.

Dodatkowe informacje z rzymskokatolickiej księgi zgonów:



5 czerwca 1878 został zabity przez straż celną Michał Marcinków, wiek 24 lata i 7 mies., c.k. żołnierz ("c. r. miles praesidiarius"), mąż Pauliny zd. Olejnik, Milno - dom nr 143
informacja z ksiąg parafii rzymskokatolickiej Załoźce, oryg. przyczyna zgonu "occisus a milite thelonii"






Gazeta Narodowa. Rok XXXIV. Nr. 108. We Lwowie - Sobota dnia 12. Maja 1894.

Rosyjska straż graniczna.


W Milnie pod Załoźcami nad granicą rosyjską zaszedł dnia 4. bm. następujący wypadek: Włościanka Anna Swyreda z dwiema innemi poszła zbierać trawę na swoje pole w pobliżu granicy. Stojący na warcie żołnierz rosyjski spostrzegł je i począł wołać do siebie, ale kobiety nie słuchając szły dalej. Wtedy żołnierz rozpędził się za niemi, a w połowie drogi przystanął, zmierzył i wystrzelił z karabinu. Kula przeszyła obie nogi Anny Swyredy poniżej kolana. Kobieta padła bez przytomności, a przerażone jej towarzyszki nie mogły jej udzielić żadnej pomocy. Żołnierz, widząc to, zarzucił karabin na ramię i poszedł dalej granicą. Dopiero w kilkanaście minut potem kobiety nieranione, ochłonąwszy, dały znać do wsi. Biedną kobietę przywieziono z pola. Miejscowa żandarmerya udzieliła jej pierwszej pomocy i nie odstąpiła od niej aż do przybycia lekarza miejskiego z Załoziec, który ciężko ranną wziął w swoją opieką.

[Od administratorów: Prawdopodobnie chodzi o Annę Sweryda zd. Petryk, córkę Grzegorza Petryka i Melanii zd. Bukało, urodzoną około roku 1867 w Blichu. 2 października 1881 w wieku 14 lat poślubiła Mikołaja Swerydę z Milna, wówczas 23-latka, syna Michała Swerydy i Teodozji zd. Szkorupa. Po ślubie mieszkali w domu nr 8 w Milnie. (informacje z ksiąg kościelnych parafii grecko-katolickiej w Milnie). W roku 1894, w czasie opisywanych tu wydarzeń, Anna miała około 27 lat.]

Informacja o tym wypadku była także publikowana w wiedeńskiej prasie:



Neuigkeits Welt-Blatt. 21. Jahrgang. Nr. 108. Wien, Samstag den 12. Mai 1894.

Ueberfall durch einen russischen Grenzsoldaten.

(Original - Bericht des "Neuigkeits-Welt-Blatt".)

Aus Mllno bei Zalozce in Galizien schreibt man uns:

Die hier öfters vorkommenden Streitigkeiten ­ zwischen den diesseitigen Grenzbewohnern und den russischen Grenzsoldaten arten oft von Letzteren zu wahren Greuelthaten aus, wovon das nachstehende Ereigniß ein Beispiel sein dürfte.

Die Milnoer Insassinnen Anna Swereda und Katharina Swereda waren am 8. d. M. in der Nähe der Reichs-Grenze auf diesseitigem Gebiete mit dem Sammeln von Gras beschäftigt, als sie mit einem Male ein russischer Grenzsoldat aus leicht zu errathenden Gründen zu sich rief.

Als sich beide Frauenzimmer, statt dieser Aufforderung ­ zu folgen, rasch zurückzogen, wurden sie von dem Soldaten verfolgt. Sie schrien nun um Hilfe und liefen, so schnell sie konnten, zu dem dort ackernden Insassen Olenjuk, worauf der Russe sein geladenes Gewehr auf sie abfeuerte und Anna Swereda an beiden Unterschenkeln traf, so daß sie sofort zu Boden fiel; hierauf kehrte der Grenzsoldat ruhig auf seinen Posten zurück.

Die schwer Verwundete wurde von Bauern aus einen Wagen geladen und nach Hause gebracht, wo ihr von den dort stationirten k. k. Gendarmen die erste sorgfältigste Hilfe geleistet wurde.

Daß die russischen Soldaten die Milnoer Bewohner öfters prügeln, sowie auch deren Vieh, auch wenn sie solches auf neutralem Gebiete treffen, todtschlagen, ist keine Neuheit.

Die oberwähnte schwerverwundete Bäuerin ist verheiratet und Mutter zweier Kinder.

(Tłumaczenie z jęz. niemieckiego)

Napaść rosyjskich żołnierzy straży granicznej.

(oryginalna wiadomość "Neuigkeits-Welt-Blatt".)

Z Milna koło Załoziec w Galicji piszą nam:

Często tutaj występujące spory między tutejszymi przygranicznymi mieszkańcami a żołnierzami rosyjskiej straży granicznej, ostatnio często przeradzają się w prawdziwe okrucieństwa, czego przykładem może być następujące zdarzenie.

Mieszkanki Milna Anna Swereda i Katarzyna Swereda dnia 8 tego miesiąca były zajęte zbieranie trawy po tej stronie terenu w pobliżu granicy państwowej, kiedy nagle z łatwego do odgadnięcia powodu zawołał je do siebie rosyjski strażnik graniczny.

Gdy obie kobiety, zamiast spełnić to żądanie, zaczęły się szybko wycofywać, były przez żołnierza ścigane. One wołały teraz o pomoc i biegły, jak szybko mogły, w stronę orającego tutaj mieszkańca Olenjuka, na co Rosjanin wystrzelił do nich ze swojego naładowanego karabinu i trafił Annę Swereda w oba dolne podudzia tak, że natychmiast upadła na ziemię; po czym żołnierz straży granicznej spokojnie wrócił na swój posterunek.

Ciężko ranna została przez chłopów załadowana na wóz i odwieziona do domu, gdzie została jej udzielona pierwsza fachowa pomoc przez stacjonującą tutaj c.k. żandarmerię.

Że rosyjscy żołnierze często biją mieszkańców Milna, tak samo jak zabijają ich bydło, nawet jeśli spotkają takie na neutralnym terenie, nie jest żadną nowością.

Wspomniana wyżej ciężko ranna chłopka jest mężatką i matką dwójki dzieci.






Kurjer Lwowski. Rok XXIII. Nr. 121. Lwów, Środa dnia 3. Maja 1905.

Brutalne pobicie.

Z Załoziec piszą nam:

D. 1. bm. popoł.[udniu] jechał włościanin z Milna, wioząc drzewo na dworzec kolejowy w Zborowie. W drodze spotkał go paroch ze Starych Załoziec ks. Gutkowski i zatrzymał, pytając, co wiezie, przyczem począł go gromić, dlaczego w ruski wielkanocny poniedziałek pracuje. Nic nie pomogło pokorne tłumaczenie włościanina, że jest Polakiem i dlatego święta nie obserwuje, paroch wpadł w pasję, rzucił się na biednego włościanina i pobił go laską po głowie. Zbroczony krwią włościanin udał się wprost do sądu. Wypadek powyższy wywołał u nas powszechne oburzenie.






Neuigkeits Welt-Blatt. 37. Jahrgang. Nr. 21. Wien, Donnerstag, den 27. Jänner 1910.

Das Ende eines Banditenlebens.

Der "Schrecken der Gegend" und sein Tod.


Unser galizischer Korrespondent schreibt uns folgendes wahre Geschichtchen:

Seit langer Zeit trieb der 25jährige Jurko Petryszyn in der Umgebung von Zalosce an der russischen Grenze ein Banditenleben, stahl und raubte und war der Schrecken der Gegend. Vor einigen Tagen kam der Räuber, wie schon einigemal, in das Haus eines gewissen Mikolaj Darmohraj im Dorf Milno und forderte mit vorgehaltenem Revolver Unterkunft, was ihm auch der Hausherr aus Schrecken gewährte. Derselbe machte dem Räuber wegen seines Lebenswandels sanfte Vorwürfe und fragte ihn auch, ob er denn die Strafe Gottes nicht fürchte. Hierauf schrie Petryszyn: "Es gibt keinen Gott, was geht mich Gott an" u. dgl., hob seinen Revolver, zielte auf ein an der Wand hängendes Christusbild und gab einen Schuß ab, so daß das Bild zersplittert herabfiel.

Das war den gottesfürchtigen Leuten denn doch zu viel. Es gelang einem Anwesenden nach einer Weile hinauszueilen. Der Räuber hatte dies bemerkt und eilte ihm mit dem Revolver in der Hand nach. Da warf sich Darmohraj von rückwärts auf den Banditen und entwand ihm den Revolver. Als er sah, daß er wehrlos sei, flüchtete er, Darmohraj hinter ihm drein. In der Nähe des Waldes holte er ihn ein und es entspann sich hier nun ein erbitterter Kampf zwischen den beiden. Darmohraj gelang es schließlich, dem Banditen mit dem Revolver einige wuchtige Schläge über den Kopf zu versetzen, so daß dieser leblos zusammenstürzte. Die herbeigerufene Gendarmerie fand nur noch einen Toten.

(Tłumaczenie z jęz. niemieckiego)

Koniec życia bandyty.

"Postrach okolicy" i jego śmierć.


Nasz galicyjski korespondent pisze nam następującą prawdziwą historię.

Przez dłuższy czas pędził 25-letni Jurko Petryszyn w pobliżu Załoziec przy rosyjskiej granicy bandyckie życie, kradł i rabował i był postrachem okolicy. Przed kilkoma dniami przyszedł bandyta, jak już kilkakrotnie, do domu niejakiego Mikołaja Darmohraja w wiosce Milno i żądał z grożeniem rewolwerem kwatery, której też mu ze strachu właściciel domu udzielił. Tenże czynił rabusiowi z powodu jego prowadzenia się potulne wyrzuty i pytał się go, czy on się nie boi kary Boskiej. Na to Petryszyn krzycząc "Nie ma żadnego Boga, co mnie obchodzi Bóg" i tym podobne, podniósł swój rewolwer, wycelował w wiszący na ścianie portret Chrystusa i oddał strzał, tak że obraz spadł roztrzaskany.

Lecz to już było naprawdę zbyt wiele dla bogobojnych ludzi. Jednemu z obecnych udało się wybiec na zewnątrz. Rabuś to zauważył i pospieszył za nim z rewolwerem w ręce. Wtedy Darmohraj rzucił się z tyłu na bandytę i wyrwał mu rewolwer. Kiedy on spostrzegł, że jest rozbrojony, zaczął uciekać, a Darmohraj ruszył za nim. W pobliżu lasu dogonił go i doszło tu do zaciętej walki między obydwoma. Darmohrajowi udało się ostatecznie zadać bandycie rewolwerem kilka silnych ciosów w głowę, tak że ten runął bez życia na ziemię. Przywołani żandarmi znaleźli już tylko zwłoki.






Czas. Rocznik LXVII. Ner 355. Kraków, Poniedziałek 17 Sierpnia 1914.

Słowo polskie sobotnie donosi:

Dziś około g.[odziny] 10 rano sprowadzono do naszego miasta nowy transport jeńców i szpiegów rosyjskich, złożony ze 130 ludzi. Między innymi sprowadzono z Tarnopola 63 ludzi, ze Złoczowa 48, z Milna 8 a z Zagórza 11. Wśród jeńców znajdowało się 14 kozaków i piechurów. Wraz z jeńcami sprowadzono kilkudziesięciu szpiegów i moskalofilów, wśród których znajdowało się 3 księży, 2 studentów z 7 i 8 klasy, kilka kobiet i kilkunastu żydów. Transport prowadzono w 4 oddziałach a każdemu konwojowi, otoczonemu żołnierzami i konną policyą, towarzyszyły tysiące publiczności. W niektórych ulicach miasta publiczność rzucała się na konwoje i chciała zlynchować aresztowanych tak, że policyanci konni musieli dobyć pałaszy i płazowali. Część aresztowanych umieszczono w Zakładzie karnym na ul. Kazimierzowskiej a część w aresztach garnizonowych. Na ul. Batorego, gdzie skierowano przez pomyłkę jeden konwój, publiczność wtargnęła poza kordon wojskowy i zaczęła okładać aresztowanych laskami. Nie pomogły bagnety eskorty, musiała wtargnąć policya konna i dopiero pod groźbą płazowania, publiczność ustąpiła.