Dyspozycje dla rządców w Milnie cz. 13 sierpień 1840
Dodane przez Remek dnia Grudnia 06 2013 12:15:28

DYSPOZYCJE GWALBERTA PAWLIKOWSKIEGO
W SPRAWIE MAJĄTKU MILNO 1838-1841
część 13: sierpień 1840
(rządca - Felicjan Madeyski, mandatariusz - Grzegorz Bubella)




Dnia 5go Sierpnia 1840.

Mój Kochany Madejski!

Wczoraj powrócił tutaj owczarz, który odprowadzał owce do Milna. Zmartwił on mię niepomiernie, bo wypytywany o tamtejsze owce, opowiadał mi, iż te niesłychanie kaszlą tak, iż kiedy ich razem spędzano kaszel ten jak muzyka się wydaje, co najbardziej ma się dziać z matkami. Chociaż tego pojąć nie mogę, bo matki tam tak bardzo nie dychały, jednakże mię to niesłychanie zmartwiło, dlatego zaraz Ci piszę, i na to uważnym robię, abyś, jeżeli owce w istocie tak kaszlą, to kaszlące osobno w stajni trzymał i zupełnie je w innem miejscu paść kazał, bo one kaszląc wyrzucają z siebie cząstki, które jeżeli druga owca poliże, zarazi się takim samym kaszlem. Druga rzecz jest, aby je nie paść na mokrych gruntach, a i siana z takich gruntów im nie dawać, wszakże Ty tam masz najpiękniejsze pagórki, a i w lecie, jeżeli ich pasą, na to uważać potrzeba, aby nie w mokrem paść miejscu, także tak ich wyganiać należy, aby już rosa zupełnie obeschła. Nie mogę na żaden sposób wyobrazić sobie, co się tam stało. Uważaj, bardzo Cię proszę, jak to rzecz kosztowna, i jak to wielka szkoda. Dlatego pilnuj owczarza, bo od niego najwięcej zawisło. Potrzeba także, abyś kazał po chałupach nazbierać sadzy i tę sadzę przesiawszy przez sito, dał owcom z parę razy z obrokami, przynajmniej co tydzień raz, także i soli do tego wsypać, aby lepiej jadły.

Także mi owczarz powiada, że tam tryzubów nie ma, tylko parę na środku, wszakże ja w rejestrach Łazowskiego, znachodzę wielką ekspens na zrobienie tryzubów, cóż się więc z niemi stało? Bez tryzubów nigdy nie możesz mieć czystej wełny, a czystość cenę wełny stanowi, także i na paszy wielki uszczerbek, bo owce nie mogą wszystkiego wyjeść z drabin pod któremi żłobka nie ma, i najlepsza pasza, jako ziarnko znajdujące się w słomie i listek w sianie za ziemię daremnie upada. Staraj się więc, aby w nowej owczarni owce zaraz tryzuby zastały. Przekonany jestem, iż niemasz lepszego miejsca do chowu owiec, jak Milno, a wypadkiem tym niezmiernie zmartwiony jestem i proszę Cię, mój Madejski, dołóż wszelkiego starania, aby zapobiec temu złemu, to od Ciebie zawisło, jeśli sobie tylko zadasz pracy. Pamiętaj także, aby dosyć i dobrego było ziarna, a na letnie pastwiska dla owiec najlepsze suche wybieraj miejsca.




Dnia 6go Sierpnia 1840.

Wczoraj powrócili z wełną i przykro mi było, iż od Ciebie nie miałem listu, bo to co mi P. Makowski donosił, nie tyle mię obchodzi, jak list Twój. Ty tam robisz i to co Ty piszesz, to jest interesowniejsze dla mnie. Dzisiejszą pocztą odebrałem Twój list z 2go b.m. i na ten Ci zaraz odpisuję, tem bardziej, iż się wybieram w podróż w góry do wód, dlatego Ty jednakże co tydzień pisz do mnie, bo listy Twoje będą mi przy okazji przesełane.

Najprzód muszę Ci powiedzieć, iż na przyszły rok, potrzeba będzie mycie owiec koniecznie inaczej urządzić, bo tegoroczna nie jest białą, zresztą okropnie w niej wiele paskustw ze siana i paszy. Wczoraj już Ci pisałem, względem tryzubów, starajże się koniecznie, aby je narobić a tymczasem drabiny deszczką obić ta, aby owca siano tylko dołem wyciągać mogła, to wtedy nie będzie się jej sypać na głowę i kark. Nie uwierzysz, ile wełna zaprószona na cenie traci, bo raz nie może się dobrze wydać, powtóre kupiec odtrąca sobie za wagę tej paskudy, a na koniec po trzecia on ją musi przebierać przed użyciem, a tak ją miętsi. Z tej więc ostatniej przyczyny wełna którąś ze skór zebrał, bardzo jest popsutą, boś ją nie mył na skórach i nie zebrał razem. Pisałem Ci mój Kochany Madejski, abyś tak zrobił, aleś mię nie posłuchał, a to co piszesz, iż wełna krótka była, nie jest tak, ile się z przysłanej tu wełny przekonuję. Może być, iż niektóre runa były krótkie, ale nie wszystkie, więc z tych przynajmniej, które długie były, trzeba było razem zbierać i tak we wszystkich owczarniach robią, a nawet tak runa pięknie zwijają, iż pomiędzy te kładą, które z żywych obstrzygli. Niech Ci to na ten raz mój Madejski będzie nauką, a na przyszły rok będziem robić inaczej.

Co do owiec, to niesłuszną masz pretensyą, iż Ci w przeszłym roku wybrano same chore, bo wierzaj mi, iż w przeszłym roku nawet nie wybierano, tylko odliczono tyle ile posłać kazałem i nawet mi przykro było, iż nie wybrali same grubsze, bo tam gdzie dopiero wzrasta owczarnia, i te byłyby dobre, a tutejsza owczarnia, byłaby się przez to poprawiła. A zresztą, wszakże sam wiesz, iż nie na starość, ale na motylicę u Ciebie zdychały skopy. Wiem ja mój Madejski, iż to nie z Twojej przyczyny i tej Ci nie przypisuję, niepotrzebnie mi zatem piszesz, iż chciałbyś aby wszystko szło najlepiej i o to się starasz. Powtarzam, że to niepotrzebnie piszesz, bo ja o tem przekonany jestem, i wiem, ż Ci na chęci, przychylności i uczciwości nie zbywa. Przeszłoroczne owce zaraziły się w drodze, najbardziej przez łajdactwo owczarza. Mam więc nadzieję, iż przy teraźniejszym owczarzu lepiej pójdzie bo mi go tutaj za pilnego malowali człeka, nie wiem tylko, czyli zdatny? Pilnuj go więc. Wczoraj pisałem Ci różne przestrogi względem owiec, te więc uskutecznij. Co do przesłanych Ci teraz owiec, te wybrane w istocie, ale się mylisz, jeśli myślisz, iż wybierano stare, bo tylko grubsze wybierano.

Baranki któreś zostawił, możesz poskopić, bo ja Ci stąd baranów, coraz lepszych dostarczać będę i pewny jestem, iż w kilka lat do pięknej przyjdziemy owczarni, jeżeli tylko Bóg pobłogosławi.

Jeżeli będziesz widział i w istocie się przekonasz, że te skopy, które teraz kaszlą, nie będą mogły przezimować, to zapewne lepiej będzie gdy się na ścierni wypasą, przedać je w jesieni, tylko na to uważaj, aby była korzyść, to na cienkich, gdyby tylko półtora funta wełny rachować, to zawsze 1 funt 30 x (? nieczytelny skrót - złotych reńskich?) za samą wełnę będzie. Zostawiam to Twemu rozsądkowi.

Co do przykupna ulów i oddania chłopom ich ulów, jeżeli tak być powinno, także Tobie zostawiam.

Pieniądze, które masz, nie przysełaj tutaj, ale zmiłuj się oszczędzaj jak najbardziej, a osobliwie teraz przy najmowaniu pańszczyzny, bo uważaj, iż ja z Milna nic a nic nie mam, a tak wiele dokładać muszę, jak n.p. na maszynę. Gdyby się przynajmniej wypłaciła!

Prawda jest, iż tu u mnie wielki nieład w stajni, ale co jeden z tych koni, któreś kupił, zupełnie był kaleką na nogi i strzałki mu całkiem powygniwają. Staraj się mi to będącymi tam końmi wynagrodzić.

Spodziewałem się, że więcej będziesz mógł zebrać siana. Rozrachuj że w sobie dobrze, czyli Ci wystarczy? a dla owiec jak najlepsze dawaj siano. Co mi piszesz względem brahy dla owiec, to wierzaj mi, iż to rzez niedobra i tylko dla starych owiec, które już zębów nie mają korzystna, albo wtedy, kiedy innej nie ma paszy, bo wszystkie rzadkie pasze, owcom nie są zdrowe; braha nadaje zbyt wiele tłustości, która szpeci wełnę - przez brahę wełna grabieje, a oprócz tego wezmą się owce skubać jedna drugą tak, iż czasem w wielu miejscach nagie chodzą, a to przez to, że liżą zwalana brahą miejsca. Uważaj także, czyli tam w lesie nie jest mokrzawa?

P. Makowski, nic mi o zrobionem rachunku(?) Kassy nic nie donosi, lecz ja i tak pewny jestem, że Kassę zastał w porządku.

Nie wiedziałem ja, iż te pieniądze, które w dylacie wykazujesz, ciężą na chłopach, ale myślałem, że to te co były na urzędniku celnym zabyłe, odbierz je więc wtedy, gdy osądzisz za najlepsze.

Co do gorzelni, to gorzelnik, którego tam posłałem, nie chwali urządzenia płukalni, ale już to teraz tak zostać musi, a na przyszły rok, potrzeba, abyś to odmienił, aby robota we wszystkiem ułatwioną była i nie kosztowała tyle pańszczyzny. Tymczasem staraj się, aby gorzelnią wypuścić można.

Załączony bilet oddaj P. Makowskiemu.




podpis Gwalberta Pawlikowskiego

podpis Gwalberta Pawlikowskiego na starym dokumencie


Gwalbert Pawlikowski (ur. 1792, zm. 1852), dziedzic z Medyki, galicyjski polityk, botanik i badacz starożytności w roku 1832 poślubił Henrykę hr. Dzieduszycką, córkę ówczesnego właściciela dóbr załozieckich. Częścią posagu żony były dobra ziemskie Milno i Gontowa.

Pawlikowski u siebie w Medyce nie był złym gospodarzem. Utworzył piękny ogród botaniczny, zaprowadził pierwszą w Polsce czteroletnią szkołę ogrodniczą, znał się na hodowli zwierząt. Gorzej przedstawiała się sprawa z majątkiem Milno. Z powodu znacznego oddalenia nie mógł go osobiście nadzorować. Posługiwał się rządcami i mandatariuszami. Zachowały się jego dyspozycje z lat 1838-1841 dla rządców w Milnie, które prezentujemy w serii poniższych artykułów. Możemy w nich zobaczyć różne próby zwiększenia dochodów z mileńskiego majątku.

Wygląda na to, że nie miał szczęścia w doborze ludzi. Z lektury (ale i skarg chłopskich) wyłania się ciekawy obraz. Najprawdopodobniej kolejne ekipy zarządców Milna po prostu go okradały. Ignorowali polecenia dotyczące hodowli zwierząt, nie interesowali się ich losem (przez co np. owce masowo zdychały), zawyżali koszty wszelkich zakupów czy remontów, na dodatek wikłali dziedzica w niepotrzebne spory z poddanymi. "Złym duchem" był najwyraźniej miejscowy cwaniak, Izraelita Herszko Guttman, który tych ludzi korumpował.

Gwalbert Pawlikowski był spokojnym człowiekiem i raczej pobłażliwym (żeby nie rzec łatwowiernym). Ale i on miał już tego dosyć. Na początku roku 1839 zdenerwował się i wymienił rządcę Łazowskiego na Madejskiego oraz mandatariusza Sochanika na Bubellę. Jednak już niedługo i z nową ekipą miał te same problemy. Skończyło się na tym, że Pawlikowscy zrezygnowali z zarządzania Milnem i puścili majątek w dzierżawę.