cz.14. NA ZIEMIACH ODZYSKANYCH
Dodane przez Adolf dnia Maja 10 2013 15:44:08
Adolf Głowacki:
"NIEZWYKŁE CZASY, LUDZIE I ZDARZENIA..." Szczecin 2013


14. NA ZIEMIACH ODZYSKANYCH


Mimo, że w tym rejonie nie brakowało dobrych do osiedlenia wiosek, tego samego dnia załadowano nas na wozy i przetransportowano aż do Nieprowicy (Ognica) nad Odrą. Nas Przewoził Józef Włoch z Pakulent (Pacholęta). Krowy z trudem pokonały ponad 30 kilometrową trasę przez Gryfin i Fidychów.
Wieś okazała się dość duża, z solidnymi zabudowaniami i zaledwie częściowo zasiedlona przez rodziny powracające z Niemiec. Władzom zależało na zasiedleniu jednego z ostatnich pustostanów. Inne wioski już zasiedlono. Rozlokowaliśmy się byle gdzie, a później każdy miał wybrać gospodarstwo. Budynek, w którym wyładowaliśmy się w trzy rodziny, był już ogołocony. Każdy zajął jeden pokój. Poukładaliśmy w nim skromny dobytek, zmontowali jakieś łóżka, aby było się na czym przespać i zaczęli rozglądać po wiosce i okolicy.
Po dokładnym rozpoznaniu, wszyscy zgodnie orzekli, że to nie jest wieś dla rolników. Z jednej strony Odra, z dwóch łąki i lasy, tylko od wschodu było trochę miernej jakości ziemi. Daleko też do stacji kolejowej i do miasta. Nie brakowało natomiast komarów. Nad łąkami unosiły się chmary tych krwiopijców i żarły bezlitośnie.
Grupa mężczyzn wyruszyła na poszukiwanie innej wioski. Spenetrowali teren w promieniu ponad 15 kilometrów. Okazało się, że 3-4 rodziny wszędzie mogły się osiedlić, ale nam chodziło o ulokowanie 16. Nikt nie dopuszczał myśli rozbicia i tak już małej grupy z rodzinnego sioła.
My w tym czasie paśliśmy krowy, łazili po pustych wnętrzach zabudowań i zbierali różne rupiecie. Przede wszystkim gorączkowo gromadziliśmy części rowerowe. Akcja rower miała pierwszeństwo. Wkrótce rowery mieliśmy gotowe, ale bez ogumienia, bo opony i dętki, które się trafiały, nie nadawały się do użytku. Wpadliśmy na pomysł, aby na koła założyć węże gumowe. To ciężkie ogumienie wymagało dużego wysiłku, ale dało się jechać. A oto chodziło. Jeździć umieliśmy, bo na Milnie Mikoła Botiuk, wypożyczał odpłatnie stary rower do nauki jazdy i większość to wykorzystała.
Próbowaliśmy też pływać znalezionymi kajakami, ale okazały się bardzo wywrotne. Lepiej sprawowały się stabilne łódki.
Kobiety uzupełniały naczynia i sprzęt gospodarstwa domowego. Zbierały też porwane poduszki, pierzyny i różne fatałaszki. Prały to, zszywały i przywracały do użytku. We wszystkim mieliśmy duże braki, więc każda zdobycz się liczyła.
Poważnie zmalał problem żywieniowy. Krowy się pasły, przybyło mleka, a w ogrodach rosło trochę ziemniaków i sporo drzew owocowych. Od Rosjan i Polaków, kupowaliśmy ryby za mleko. Niemcy żyli tam z rolnictwa, rybołówstwa i pracy w lesie.
Choć humory się poprawiły, wciąż siedzieliśmy na tobołkach, w oczekiwaniu na ostateczne rozstrzygnięcie. Po 18 dniach oczekiwania zapadła decyzja: wyjeżdżamy do Pakulent i Żarnowa (Czarnówek). Penetrującym mężczyznom podobała się Krzywina (Krzywin), ale było tam miejsce zaledwie dla kilku rodzin.
W sobotę 8 września, przyjechały wozy z tych miejscowości. Ku naszej radości, do nas znowu podjechał uśmiechnięty i sympatyczny Józef Włoch. Poczęstowaliśmy go rybą smażoną w śmietanie. Zajadał się nią i powiedział, że już dawno nie jadł czegoś równie smakowitego. W tym trudnym okresie, smaczny kąsek był rzeczywiście rarytasem. My szybko załadowaliśmy na wóz już troczę powiększony dobytek, pod toboły wcisnęli karabin niemiecki znaleziony w lesie i w drogę. W tym czasie kręciło się sporo rabusiów i szabrowników różnej maści, więc broń nie tylko zwiększała bezpieczeństwo, ale w wielu wypadkach ratowała dorobek i życie. Kto miał konie, sam wiózł swój dobytek.
Na początku nazwy miejscowości tworzono przez spolszczanie nazw niemieckich np.
Gryfino - Gryfin od Greifenhagen
Widuchowa - Fidychów od Fiddichow
Ognica - Nieprowica od Niepperwiese
Pacholęta - Pakulenta od Pakulent
Czarnówek - Żarnów od Klein Zarnow
Dębogóra - Brusy od Brusenfelde

Później wprowadzono nazwy urzędowe, w większości zaczerpnięte z atlasu opracowanego przed wojną przez S. Kozierowskiego, wydanego w 1934 roku.



Adolf Głowacki:
NIEZWYKŁE CZASY, LUDZIE I ZDARZENIA...

 

 

następna
część